Mówi się, że bajki są dla dzieci. Z tym faktem, chyba nie zamierzam dyskutować. Wiem jednak, że oglądanie bajeczek wspólnie ze swoimi pociechami, niesie wiele korzyści także dla rodziców.
Animowana opowieść wczoraj i dziś
Kiedy przyglądam się bajkom telewizyjnym w postaci filmów czy seriali animowanych, mam wrażenie, że to co dziś, prezentuje się najmłodszemu pokoleniu, mocno odbiega od kreskówek, na których wychowywała się choćby generacja z lat 70-tych. Dziś po takich produkcjach jak czechosłowacki „Krecik”, rosyjski „Wilk i zając” czy polski „Reksio” lub „Bolek i Lolek” zostały jedynie wspomnienia. Odnoszę wrażenie, że obecnie produkowane i emitowane bajki telewizyjne morału w sobie, mają tyle co przysłowiowy kot napłakał. Ponadto uważam, że dzisiejsze opowiastki dla dzieci mają w sobie dużo agresji a także nie pojętego przeze mnie, super bohaterstwa.
Są też i takie bajki
„Włatcy móch” to chyba pierwszy w historii, lub pierwszy, o którym ja usłyszałem, serial animowany dla osób dorosłych. Kreatywność jego twórców nie podlega dyskusji. Dla pojęcia równowagi oraz szeroko rozumianych podziałów na dzieci, dorosłych, kobiety i mężczyzn, skoro milusińscy mają swoje bajki, czemu my, osoby dojrzałe, nie możemy mieć swoich. Ja jednak osobiście wolę powracać do tego co było. Choć pomysł stworzenia „Włatców móch” sam w sobie nawet mi się podoba. Nie oszukujmy się jednak, że bajkowe treści dzieci i rodziców, dość wyraźnie różnią się od siebie i chociaż rodzice mogliby oglądać serie dla dzieci, tak już w odwrotną stronę, mechanizm ten mógłby przynieść ze sobą opłakane skutki…
Czym imponują mi…”Smerfy”?
Z mojej perspektywy, największe ukłony kieruję w stronę Peyo, który powołał do życia wykreowane przez siebie postaci Smerfów. Uważam, że jest to jeden z najbardziej znanych seriali animowanych na świecie. Choć pełnometrażowej wersji „Smerfów” z 2011 roku nie oglądałem, to do serialu emitowanego niegdyś przez TVP, tego z kultowym polskim dubbingiem, chętnie powracam. Niezapomniani przeze mnie Wiesław Michnikowski, Wiesław Drzewicz i Mirosław Gajda w rolach Papy Smerfa, Gargamela oraz Ważniaka, stanowią swoistą czołówkę polskiej wersji „Smerfów”. Smerfy uczą solidarności w nagłych kłopotach i ogólnych zmartwieniach. Ponadto pokazują jak wierzyć w siebie i że każde stworzenie, choć tak bardzo różne, niekiedy wręcz irytujące, jest jedyne i niepowtarzalne.
Smerfowy świat nie tylko dla dzieci
Na koniec o tym, że świat smerfów to nie tylko fikcyjna kraina z epoki średniowiecza. To tak naprawdę szkoła życia dla każdego. Nie wiem czemu, ale uporządkowane życie Smerfów, kojarzy mi się z życiem konsekrowanym w klasztorze czy zakonie. Smerfy mają swojego kucharza, krawca, inżyniera a przede wszystkim przywódcę, który jest dla nich jak ojciec. Uczy, wychowuje, ratuje z każdej opresji. Jedyną „niesprawiedliwością” jest Smerfetka, która jednak uzupełnia na swój sposób zdominowaną przez chłopaków krainę. Oczywiście, można się doszukiwać rozmaitych podtekstów, ale czy nie lepiej skupić się na tym, że zarówno dziecko jak i osoba dojrzała w smerfowym świecie, znajdzie coś dla siebie, a to „coś” będzie bardzo wyjątkowe.